> Podopieczni > k > Kinasiewicz Piotr K/212

Kinasiewicz Piotr K/212

Zdjęcie przedstawia mężczyznę malującego obraz

Miejsce zamieszkania: województwo małopolskie, Tuchów
Data urodzenia:
16.04.1986

Szanowni Państwo.

Mam na imię Piotrek. W 2016 roku, mając 31 lat zacząłem naprawdę żyć. Urodziłem się z przepukliną oponowo-rdzeniową. Natychmiast po narodzinach przeszedłem operację, bez której nie miałbym szans na przeżycie. Co prawda uratowała ona moje życie, ale na skutek błędu lekarskiego od najmłodszych lat poruszam się na wózku, gdyż mój rdzeń kręgowy został całkowicie przerwany. Na to, co stało się w przeszłości, nie mam żadnego wpływu, ale pragnę zmienić moją przyszłość. Dlatego właśnie postanowiłem założyć tę zbiórkę,
a o szczegółach piszę poniżej.

Jak już wspomniałem, moje prawdziwe życie wraz z moimi trzydziestoperwszymi urodzinami. W perspektywie trzydziestu jeden lat z pewnością nie jest to długi okres, ale był dla mnie wystarczający, by rozwinąć skrzydła i przekonać się, że ja także mogę być szczęśliwy, choć straciłem już na to nadzieję. Wszystko to za sprawą Marty – mojej Partnerki. Poznaliśmy się, gdy przeprowadzała badania do swojej pracy magisterskiej dotyczącej osób poruszających się na wózkach. Niepozorna rozmowa o konstruktach psychologicznych przerodziła się z czasem w szczęśliwy związek, a moje życie zmieniło się diametralnie. Do tej pory zdecydowaną większość czasu spędzałem zamknięty w czterech ścianach przed ekranem komputera. Rzadko kiedy opuszczałem mieszanie, bo wydawało mi się, że w nim jestem bezpieczny. Było tak dlatego, ponieważ nie znałem innego życia. Marta była całkowitym moim przeciwieństwem, jeśli chodziło o tryb życia. Od dziecka aktywnie spędzała czas. Była lekkoatletką i startowała w wielobojach, a jej wyniki zwykle zapewniały miejsce na podium. Po zakończeniu przygody ze startami na stadionie, nie zrezygnowała ze sportu. Nadal uwielbiała biegać i jeździć na rowerze. Dużo też podróżowała i nawet dalekie dystanse nie były Jej straszne. Potrafiła przejechać 900 km i spędzić prawie cały dzień w pociągu tylko po to, by spotkać się ze mną na kilka godzin. Nic więc dziwnego, że i mnie postanowiła wyciągnąć z domu i pokazać, jak wygląda prawdziwi świat, a nie ten wirtualny, którym się otaczałem. Nie było to zadanie łatwe, gdyż byłem bardzo zamknięty w sobie, unikałem kontaktu z ludźmi na wszystkie możliwe sposoby, a moje blokady zdawały się być nie do pokonania. Jednak Marta pokazała mi, że niemożliwe nie istnieje, choć ja Jej tego wcale nie ułatwiałem. Początkowo cały czas napotykała na mój opór, ale dzięki Jej determinacji , udało się go skruszyć. W końcu zacząłem być samodzielny i robić rzeczy, które dla innych są zwyczajną codziennością. Po raz pierwszy odbyłem sam podróż pociągiem, kupiłem bilet w dworcowej kasie i zrobiłem wiele innych rzeczy, które wcześniej były dla mnie niewyobrażalne.

Jak teraz wygląda moje życie? Moim domem stało się małe miasto położone w Małopolsce. Miejsce, w którym się urodziłem i wychowałem, zdecydowałem opuścić ze względu na brak atmosfery sprzyjającej rozwojowi i stawaniu się samodzielnym. Mieszkamy teraz w otoczeniu rodziny mojej Partnerki. Tutaj jestem szczęśliwi i mam to, o czym zawsze marzyłem, czyli miłość, swobodę, akceptację. Wokół mnie obecni są ludzie, którzy we mnie wierzą i wspierają mnie, a tego przez całe życie bardzo mi brakowało. To tutaj uwierzyłem w siebie i postanowiłem wziąć życie w swoje ręce. Od poniedziałku do piątku uczęszczam na zajęcia organizowane przez Warsztaty Terapii Zajęciowej. To tam mogę rozwijać swój artystyczny talent, jak również nawiązywać nowe znajomości oraz rozwijać kompetencje interpersonalne, co jest dla mnie bardzo ważne. Od kolegów i koleżanek, a także pracowników otrzymuję wiele życzliwości, ciepłe słowa, nieocenione wsparcie. Mam poczucie, że moja praca jest doceniana i daje innym radość, co motywuje mnie do dalszych działań. Nieodłącznym elementem mojego życia jest rehabilitacja. Korzystam z niej w gabinecie rehabilitacji raz na dwa tygodnie, ale potrzebuję jej codziennie. Dlatego też, pod okiem mojego rehabilitanta, Marta nabyła potrzebne umiejętności i to Ona prowadzi ze mną domową rehabilitację każdego dnia. Dzięki temu udaje Nam się osiągnąć zadowalające efekty, a mój stan znacznie się poprawił. W wolnym czasie wspólnie podróżujemy, a z uwagi na brak samochodu, korzystamy z komunikacji publicznej. Choć pojazdy, którymi się przemieszczamy, często nie są dostosowane i nie mam możliwości samodzielnego dostania się do nich, to nie stanowi dla Nas przeszkody. Skupiamy się na pokonywaniu barier i niedogodności zamiast widzieć ograniczenia.

Teraz, kiedy przedstawiłem już moją historię, czas na konkrety. Marta zaraziła mnie pasją do sportu. Do tej pory wiele dyscyplin sportowych wydawało się być poza moim zasięgiem. Podczas jednego z wyjazdów moja Partnerka zechciała udać się na dalszą wycieczkę rowerową. Ja oczywiście chciałem jechać razem z Nią, choć trasa przekraczała moje możliwości. Wtedy Marta wpadła na pewien pomysł, który umożliwił Nam wspólną wyprawę. Przyczepiła mój wózek do rowera za pomocą lin i ciągnęła mnie za sobą. W ten sposób przebyliśmy ponad 20 km, wzbudzając przy tym zadziwienie wielu osób, które Nas mijały. Niestety, w taki sposób możemy spędzać razem czas tylko w miastach, gdzie są ścieżki rowerowe. W Naszym mieście nie ma nawet o nich mowy, więc aby móc dalej kręcić na rowerze, potrzebujemy specjalnie zaprojektowanego sprzętu. Jednak jego cena znacznie przekracza Nasze możliwości finansowe. Próbowaliśmy zbudować sami pojazd, jednak już pierwszy test pokazał, iż nie nadaje się on do użytku, a w dodatku jest niebezpieczny. Chcemy na nim przemierzać świat wspólnie, mowa zatem o tandemie. W chwili obecnej Marta zrezygnowała ze sportu, gdyż wracając z pracy poświęca czas na moją rehabilitację, która jest czasochłonna. Opiszę pokrótce, o jakim rowerze marzymy. Jest to tandem trójkołowy. Ze względu na to, iż nie poruszam nogami, potrzebuję napędu ręcznego. Na klasycznym siodle nie utrzymam równowagi, więc muszę siedzieć na fotelu. Mieszkamy na Pogórzu Karpackim, a zatem z każdej strony otaczają Nas liczne wzniesienia, często bardzo strome, i żeby je pokonać, rower potrzebuje wspomagania w postaci silnika. Koszt takiego cuda wynosi około 20780,00 zł, a sprzęt tego typu nie jest refundowany, więc na wsparcie ze strony instytucji mających służyć wsparciu osób z niepełnosprawnością nie ma co liczyć.

Zwracam się zatem do Państwa z ogromną prośbą o wsparcie i pomoc w realizacji Naszych marzeń. Taka forma aktywności nie tylko sprawi mi wielką radość, ale także będzie formą rehabilitacji, gdyż dla mnie to ręce stanowią o wszystkim. Dzięki Wam w jeszcze większym stopniu poczuję, że pomimo niepełnosprawności mogę cieszyć się życiem bez rezygnowania z tego, co inni mają w zasięgu ręki. Każda nawet najmniejsza suma przybliży mnie do osiągnięcia zamierzonego celu. Za wszelkie okazane wsparcie będę ogromnie wdzięczny, a przemierzając kolejne kilometry, a mam nadzieję, iż tak się stanie, w pamięci będziecie obecni Wy – LUDZIE WIELKIEGO SERCA.

Pokaż cytowany tekst

Wesprzyj

Możesz przekazać 1,5% podatku w zeznaniu podatkowym PIT wpisując:
Numer KRS:
0000308316
Cel szczegółowy: Kinasiewicz Piotr K/212
Bądź przekazać darowiznę w dowolnej kwocie, dokonując przelewu na poniższe dane:
Fundacja Złotowianka
Nieznanego Żołnierza 9
77-400 Złotów
25 8944 0003 0002 7430 2000 0010

W tytule przelewu wpisać należy: Darowizna dla Kinasiewicz Piotr K/212